Facecja prezesa na Wu
| Komentarz | 2013-09-24
Ostatnio pokazał się na tle plakatu z wielką, czerwoną literą „W”. Dziennikarzom, komentatorom a za nimi – publiczności – skojarzyło się to z godziną „W”.
Skojarzyło się z wezwaniem do nowego Drugiego Powstania Warszawskiego, co może i ma sens, jako że ojczyzna jest wciąż pod okupacją dwóch śmiertelnych jej wrogów. W końcu, wiadomo że Mały Powstaniec to w istocie on właśnie.
Tym razem jednak gołym okiem było widać, że chodzi o coś zupełnie innego, że Prezes „Samo dobro” daje wyraz swojej trosce o zdrowie nie tylko moralne, ale i fizyczne Polaków – ten plakat to przypomnienie, iż choroby „W” są wciąż groźne. Wskazują przecież na to wszystkie statystyki i upadek moralności. Ten plakat to gorący apel o wstrzemięźliwość, której towarzyszyć ma dbałość o zdrowie; każdy Polak winien przebadać się na okoliczność różnych dwoinek, krętków bladych i wirusa HIV. Badania są darmowe, a wyniki poufne. Tu przypomnę, że w przychodniach „W” w dawnych latach badano na przykład występowanie odczynu „W” – czyli odczynu Wassermanna (wykrywał kiłę).
Plakat Prawa i Sprawiedliwości przypomina więc warszawiakom, że choroby „W” są wciąż groźne, a wczesne wykrywanie przez badanie odczynu „W” może zapobiec niebezpiecznym komplikacjom.
Chyba, że to kolejna facecja prezesa.
Piotr Rachtan