Piosenka dla Ciebie
| Opowiadania i małe formy literackie | 2011-01-08
Zerwany nagle z płytkiej drzemki
I niechaj Bogu będą dzięki
We śnie tak łatwo się zatracić
O słowach myślę tej piosenki
Ta myśl jest jak podanie ręki
Gdy równowagę zacznę tracić
I niechaj Bogu będą dzięki
We śnie tak łatwo się zatracić
O słowach myślę tej piosenki
Ta myśl jest jak podanie ręki
Gdy równowagę zacznę tracić
Piosenka którą bym zaśpiewał
Niechby się nawet lud naśmiewał
Wokalny słysząc antytalent
Ten zamiar we mnie wciąż dojrzewa
I adwersarzy wszystkich zlewam
Bo wstydził się nie będę wcale
W jej słowach ujmę to najprościej
Że w moim boku utkwił oścień
I że się z każdym dniem wykrwawiam
Przy sporej sile słusznym wzroście
Najmniejszej ugnę się ripoście
Więc byś słuchała nie namawiam
W jej rymach zawrzeć będę umiał
Zawiłość której nie rozumiał
Żaden poeta choć się starał
I choć z pozoru tracąc umiar
Zbędne emocje w sobie stłumiał
W alkoholowych tkwiąc oparach
Niejeden przecież zmarł przedwcześnie
Kilku odeszło właśnie we śnie
W jego odmętach łowiąc sedno
Inni zapili się na amen
Wódka płynęła jak atrament
A im zaś było wszystko jedno
Jeden mi znany poszedł drogą
Dla tych co własnych słów nie mogą
Ani okiełznać ani posiąść
A że się stała rzecz w mieszkaniu
Pod żyrandolem choć w ubraniu
Na własnym pasku wisiał boso*
Ze snu wyrwany jak wspomniałem
Prawie pamiętam strofy całe
Jak kwestię swą pamięta błazen
Z okien się sączy blask przedświtu
A ty nade mną się ulituj
To sen był tylko i tym razem
Niechby się nawet lud naśmiewał
Wokalny słysząc antytalent
Ten zamiar we mnie wciąż dojrzewa
I adwersarzy wszystkich zlewam
Bo wstydził się nie będę wcale
W jej słowach ujmę to najprościej
Że w moim boku utkwił oścień
I że się z każdym dniem wykrwawiam
Przy sporej sile słusznym wzroście
Najmniejszej ugnę się ripoście
Więc byś słuchała nie namawiam
W jej rymach zawrzeć będę umiał
Zawiłość której nie rozumiał
Żaden poeta choć się starał
I choć z pozoru tracąc umiar
Zbędne emocje w sobie stłumiał
W alkoholowych tkwiąc oparach
Niejeden przecież zmarł przedwcześnie
Kilku odeszło właśnie we śnie
W jego odmętach łowiąc sedno
Inni zapili się na amen
Wódka płynęła jak atrament
A im zaś było wszystko jedno
Jeden mi znany poszedł drogą
Dla tych co własnych słów nie mogą
Ani okiełznać ani posiąść
A że się stała rzecz w mieszkaniu
Pod żyrandolem choć w ubraniu
Na własnym pasku wisiał boso*
Ze snu wyrwany jak wspomniałem
Prawie pamiętam strofy całe
Jak kwestię swą pamięta błazen
Z okien się sączy blask przedświtu
A ty nade mną się ulituj
To sen był tylko i tym razem
Piotr Knasiecki
* Mirosław Pokrzycki (wł. Pokrywka - zmienił nazwisko)
poznański poeta i domorosły filozof, bibliofil i zaprzysięgły przeciwnik „ludowej" państwowości, znawca Kafki, Gombrowicza, Kierkegaarda, Nietschego i Camus´a. Przepowiadał bliski upadek totalitarnego komunizmu, nie dożył go jednak. Popełnił samobójstwo w swoim poznańskim mieszkaniu na os. Zwycięstwa.
* Mirosław Pokrzycki (wł. Pokrywka - zmienił nazwisko)
poznański poeta i domorosły filozof, bibliofil i zaprzysięgły przeciwnik „ludowej" państwowości, znawca Kafki, Gombrowicza, Kierkegaarda, Nietschego i Camus´a. Przepowiadał bliski upadek totalitarnego komunizmu, nie dożył go jednak. Popełnił samobójstwo w swoim poznańskim mieszkaniu na os. Zwycięstwa.