Kolęda z hipermarketu
| Opowiadania i małe formy literackie | 2010-12-20
To nie do wiary idą święta
Kolęda w prostą pieśń zaklęta
Dobiega uszu coraz głośniej
Że właśnie teraz Bóg się rodzi
I że ciemnościom kres nadchodzi
Moja wątpliwość ciągle rośnie
Kolęda w prostą pieśń zaklęta
Dobiega uszu coraz głośniej
Że właśnie teraz Bóg się rodzi
I że ciemnościom kres nadchodzi
Moja wątpliwość ciągle rośnie
Choć się rozglądam wokół czujnie
Tę samą widzę nadal chujnię
Tyle że półki w sklepach gną się
Choć mógł ją kupić za złotówkę
Gwiazdor w markecie skradł drożdżówkę
I resztki lukru miał na wąsie
Do kas kolejki pełnych wózków
Jakby niepewność kto po Tusku
Kazała cukier już gromadzić
Tumult i zaduch że nie zdzierżysz
Jakbyś w remizie czy oberży
Nad wdziękiem panny młodej radził
Panna tymczasem wali w kasę
Z trudem przebrnęła trzecią klasę
Lecz na tym ile płacisz zna się
Z obłędem w oczach jak natchniony
Pianista brnie w wysokie tony
Choć tych klawiszy nie ma w kasie
Wtem z głębi sklepu się wyłania
Niewiasta bliska rozwiązania
I pewnie zimno jej w tunice
Ledwie ją nogi chyba niosą
Chociaż w sandałach przecież boso
Jak ona wyjdzie na ulicę?
Siermiężną otulona burką
Okrągły bochen z lśniącą skórką
Przyciska do wezbranej piersi
Chce tylko za ten chleb zapłacić
Lecz gawiedź nie chce czasu tracić:
- Hej spadaj stąd! Byliśmy pierwsi!
- To ta Rumunka spod kościoła! -
Z końca kolejki ktoś zawołał
A tłum podchwycił to skwapliwie
To nie do wiary idą święta
Kolęda w prostą pieśń zaklęta
W hipermarketach brzmi fałszywie
Piotr Knasiecki
Tę samą widzę nadal chujnię
Tyle że półki w sklepach gną się
Choć mógł ją kupić za złotówkę
Gwiazdor w markecie skradł drożdżówkę
I resztki lukru miał na wąsie
Do kas kolejki pełnych wózków
Jakby niepewność kto po Tusku
Kazała cukier już gromadzić
Tumult i zaduch że nie zdzierżysz
Jakbyś w remizie czy oberży
Nad wdziękiem panny młodej radził
Panna tymczasem wali w kasę
Z trudem przebrnęła trzecią klasę
Lecz na tym ile płacisz zna się
Z obłędem w oczach jak natchniony
Pianista brnie w wysokie tony
Choć tych klawiszy nie ma w kasie
Wtem z głębi sklepu się wyłania
Niewiasta bliska rozwiązania
I pewnie zimno jej w tunice
Ledwie ją nogi chyba niosą
Chociaż w sandałach przecież boso
Jak ona wyjdzie na ulicę?
Siermiężną otulona burką
Okrągły bochen z lśniącą skórką
Przyciska do wezbranej piersi
Chce tylko za ten chleb zapłacić
Lecz gawiedź nie chce czasu tracić:
- Hej spadaj stąd! Byliśmy pierwsi!
- To ta Rumunka spod kościoła! -
Z końca kolejki ktoś zawołał
A tłum podchwycił to skwapliwie
To nie do wiary idą święta
Kolęda w prostą pieśń zaklęta
W hipermarketach brzmi fałszywie
Piotr Knasiecki