w sepii zaszyfrowane

w aksamitnej pewnie czarnej
sukience z chyba amarantową
lamówką wokół dekoltu
i kameą powyżej
na palcu pierścionek
z gustownym
o ile pamiętam szafirem
otoczony maleńkimi brylancikami

do tego zgrabne
sznurowane buciki
takie koniecznie nad kostkę
dla przyzwoitości

twarz jakby przymglona
z wyrazem zamyślenia
a może znudzenia
nie mogę być pewna

wyszła z sepii
na starej fotografii
na nowoczesnym kominkiem
by się dziwić?


zachwyty mimochodne

przez firankę wpada słońce
fascynujące

świerszcz zaczyna nowy koncert
poruszające

stare zdjęcie młodej gruszy
także wzruszy -

jak wryte przystają dzieci
i poeci


lepienie Ewy

taka sobie czynność
dla dobra ludzkości
a przynajmniej częściowej
redukcji zła tego świata
ot, przypadkowe zatrudnienie

lepienie Ewy
z rozgrzanego w dłoniach dobra
oblanego potem trudu
i piękna zamkniętego
w sukni z brokatem

dla pełni obrazu
jeszcze krztyna uśmiechu
drobinka jakże inteligentniej
zatroskanej swoją trafnością złośliwości
i nadbałtyckiej plaży welon mgielny...


kata-strofa

wykoleił się mój pociąg
transport z lekiem
na niepamięć

przestraszone sobą serce
z krwioobiegiem w poniewierce
kłamie

wyziębiona brakiem wiary
podatna na czarta czary
dusza posiniała

w takim stanie styczniowości
na bocznicy bezmiłości
pozostałam

Ewa Karbowska