1.
na zimowym tle

zasypało na biało świat
przywdziewając w puch śnieżki myśli
w igloo pamięci skryta moc dat
z pejzażami co mogą się przyśnić
za oknem bałwan - trubadur cierpliwy
dla ukochanej łzawe piosnki śpiewa
w przerwach pociąga czerwonym nosem
płosząc szlochaniem sikorki na drzewach

a jeśli komu fantazji wystarczy
aby się wsłuchać w mroźne brzmienie ciszy
to najpewniej po sekundach kilku
z nory niedźwiedziej chrapanie dosłyszy

lub tak dla hecy, gdzieś na skraju lasu,
w imaginacji wykonując skok
znaleźć na śniegu dobrze odciśnięty
ślad że ktoś przeszedł - świeży sarni trop

i zanim ze snu pod własną pierzyną
człowiek styczniowy raptem się obudzi
trochę go zdziwi, a trochę przerazi
ten kadr filmowy - zupełnie bez ludzi


2.
pół snu - makabrki pół

jaszczurka -
pomiędzy palcami
wolno się przechadza

irracjonalność lęków
z trzewi wyprowadza
na powierzchnię

śniegu strażnicze zwały
pod celą mieszkania
też nie lepsze

skutecznie zastyga
w zamknięciu
ja - kobieta

powoli zaczyna
się dusić
ja - poeta

nim całkiem
zadławić zdąży
napierająca samotność

ubiega ją
i otwiera
zmysłów okno


3.
intymna przestrzeń styczniowa

z czwartku na piątek
świat mi się zabarykadował, bez słowa
do czterech ścian -

za towarzyszy mam
radio, stos książek
i obraz co wyszedł z ram

do tego myśli komplet plus kartka i ołówek -
szansa na jakieś pół wiersza
klejone skwapliwie z półsłówek

pracować też się niekiedy, nawet wydajnie, udaje
gdy miła zewnętrzność dopada przez okno
hałasem kojącym jak z bajek

po drodze jakieś jedzenie, wódeczka, herbaty łyk -
przed nocą nim wszystkie światła
robotę skończą przez pstryk

z woli zimy
POWTARZALNOŚĆ
i więzienna wręcz banalność

Ewa Karbowska