W ostatnim wydaniu Kontratekstów opublikowaliśmy tekst pani Elżbiety Szczepańskiej pt. „Wielkia Niezlustrowana Delegacja z wizytą w krainie owiec i baranów" poświęcony wizycie polskiej delegacji w Australii. Po publikacji Janusz Rygielski, wspomniany przez autorkę działacz i dziennikarz polonijny nadesłał do redakcji list, który zamieszczamy poniżej. Skróty pochodzą od redakcji.

Piotrze,
jestem zdumiony, że Kontrateksty wydrukowały chory paszkwil, który przy okazji mnie dotyka.
Załączam inkryminowany felieton, zamieszczony w Tygodniku Studenckim "Politechnik" w 1969 r., abyś mógł się przekonać jak się ma zawarta w nim pointa do jednego zdania wyrwanego z kontekstu. Zresztą zapytaj Stefana, to Ci powie jakie, artykuły publikowałem w Polsce.
Cała pisanina E. Szczepańskiej jest spreparowana w podobny sposób. Tuż przed odlotem polskiej delegacji parlamentarnej odbyło się posiedzenie Polonijnej Rady Konsultacyjnej, w którym brałem udział. Ponieważ samolot w locie do Nowej Zelandii przystawał w Brisbane więc zaproszono mnie do wspólnego odbycia podróży.
Z tego co wiem, polska delegacja parlamentarna przyleciała do Australii z rewizytą, na zaproszenie strony australijskiej, a także na zaproszenie Polonii australijskiej. Pani Szczepańska rozsyła swoje bajki do wszystkich możliwych gazet i portali więc nawet dyrektor departamentu MSZ powtarzał je w ubiegłym roku w Sejmie. Zaprosiliśmy więc posłów i senatorów, aby na miejscu zapoznali się z Polonią australijską. Spotkali się z nią w Melbourne, Sydney i Brisbane. (...) [Relacja] ze spotkania w Brisbane, (...) ukazała się w Pulsie Polonii, Wirtualnej Polonii, Tygodniku Polskim i Biuletynie Polaków w Qld.
W samolocie było więcej miejsca niż potrzebowała delegacja, więc marszałek Borusewicz pomyślał, że mogą te miejsca wykorzystać przedstawiciele polskiego biznesu, w celu nawiązania kontaktów. Podobno zapłacili za przelot. Gościliśmy ich w Brisbane i nawet zaprosiliśmy polonijnych odpowiedników, aby mogli sobie porozmawiać o biznesie w Australii.
Dlaczego decydując się na publikację nie poprosiliście o wyjaśnienia ze strony Kancelarii Senatu? Jestem również zdumiony, że Kontrateksty, które kwestionują lustrację dziennikarzy, w ten sposób popierają lustrację biznesu, jakby nie robiono jej w niektórych krajach od 1918 r., zawsze z opłakanym dla narodu skutkiem. (...)?
Ulżyłem sobie i pozdrawiam
Janusz [Rygielski]

PS Samolot też był inny niż pisze Szczepańska.

Januszu,
Kontrateksty opublikowały tekst pani Szczepańskiej, jak wiele kontrowersyjnych materiałów, które do redakcji przychodzą. Błędem było, że nie poprosiłem Cię o opinię i stanowisko. Muszę się uderzyć w piersi za to zaniedbanie.
Z całą pewnością była to ostatnia publikacja tej osoby na naszych stronach, o czym redakcja informuje osobno. Twojego felietonu z Politechnika nie publikuję, ale zaświadczam, że jest on wyrazem nostalgii za naturą Mazur i Bieszczad niknącą pod naporem banalnej i pozornej nowoczesności; felieton nie jest żadną gloryfikacją peerelu, jako autor poddawany w tamtych czasach przymusowej kontroli cenzury odczytuję ten tekst zupełnie odwrotnie, niż pani Sz.
Co zaś do lustracji dziennikarzy, to nasze zdanie jest jasne: otwarte archiwa - tak, lojalki - nie.
Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam
Piotr Rachtan