Indoktrynacja Polonii i blokada dostępu do strony
Przez kilka ostatnich dni prowadziłam dość ostrą polemikę z panem Mirosławem Krupińskim, pisującym, jak sam podaje, od pięciu lat, na stronie http://www.wirtualnapolonia.com/, pod ogólnym tytułem „Krupińskizmy", wiersze i teksty prozą, apologetyczne wobec PiS oraz braci Kaczyńskich i niezwykle napastliwe, wulgarne i obraźliwe zwłaszcza wobec PO. Nie godząc się na zawarte w nich insynuacje, jawną nieprawdę, a także plugawy język , podjęłam dyskusję na temat kłamstwa, przekazywanego publicznie za wiedzą i zgodą osób prowadzących stronę.
Zwłaszcza, że strona ta „podpiera się" katolicyzmem i jest uważana za dość wpływową w kręgach polonijnych, zwłaszcza w Australii, gdzie mieszka pan Krupiński.

Było to kilka dni po opublikowaniu „taśm prawdy". Szturm przypuszczony na w/w stronie przeciwko dziennikarzom TVN, oraz PO przekroczył wszelkie normy przyzwoitości a także w żaden sposób nie mieścił się w kanonach etyki katolickiej. Było to dla mnie niezrozumiałe, ponieważ Mirosław Krupiński był jednym z przywódców Solidarności, człowiekiem mającym piękną kartę w walce o nową Polskę, człowiekiem, którego pamiętam, kiedy był jeszcze w Polsce, i który wtedy wydawał mi się prawym, myślącym i umiejącym sprawiedliwie oceniać rzeczywistość.

Zaciekłość ataku, jaki przypuścił na mnie, po pierwszym moim komentarzu, zaskoczyła mnie. Zaskoczyła mnie żarliwość w nienawiści, obelgi, zaciekłość i ślepota na wszelkie argumenty.

Muszę dodać, że teksty pana Krupińskiego ukazywały się pod auspicjami redakcji strony, to znaczy były publikowane, podczas gdy moje zawierały się w komentarzach, czyli na forum dyskusyjnym, umieszczonym pod stale otwartym, „na świeżo" publikowanym ( jako kolejny nowy tekst), tekstem pana Krupińskiego.

Mimo, że stwarzało to nierówność w prezentacji poglądów, uznawałam i uznaję prawo redakcji strony do zachowania dowolnej formuły dyskusji, jak również prawo do publikowania akceptowanych przez siebie tekstów w formie redakcyjnej prezentacji na stronie.

Komentarze prezentowane na forum są zazwyczaj podpisywane nickami, czyli przybranymi nazwami uczestników takiej wymiany zdań. Ja także mój pierwszy komentarz podpisałam używając nicka. Na wyraźne wezwanie pana Krupińskiego następny komentarz podpisałam imieniem i nazwiskiem.

Wiem z treści polemiki, że pan Krupiński sprawdził w Internecie kim jestem i mimo, że następne komentarze podpisywałam ponownie używając skrótowego nicka, przez cały czas „wymiany zdań" nie miał najmniejszych wątpliwości co do mojej tożsamości.

Zauważyłam, że w miarę jak atmosfera rozmowy robiła się coraz gorętsza, gdy mojemu oponentowi zaczynało brakować argumentów ( o ile można w ogóle użyć tego określenia na prezentowane teksty), na forum pojawili się nie tylko jak dotąd, zwolennicy pana Krupińskiego, ale pojawiły się też głosy krytyczne wobec niego.

I właśnie wtedy zostałam zbanowana. Piszący na forach wiedzą, co ten termin oznacza. Jest to wykluczenie użytkownika forum z możliwości dyskusji. I mimo, że w moim najgłębszym przekonaniu nie naruszyłam w żaden sposób regulaminu forum - uznałabym i to prawo redakcji strony Wirtualna Polonia, która w obawie przed nieprzychylnymi komentarzami, lub w obawie, że czytelnikom tych komentarzy mogą otworzyć się oczy na istnienie jakiejś innej prawdy, niż tylko ta głoszona na w/w stronie - broni się przed tym, zamknięciem ust niewygodnej komentatorce.

Ale stała się rzecz niebywała, o której, jak dotąd nigdy nie słyszałam....

Kiedy chciałam wejść na stronę Wirtualnej Polonii, ukazał się napis:

NIESTETY - WITRYNA JEST DLA CIEBIE ZABLOKOWANA.

Tak więc zostałam pozbawiona nie tylko możliwości aktywnego komunikowania się ze stroną, ale też możliwości czytania jej zawartości.

Rodzi się pytanie o prawny aspekt tego zagadnienia - i tu proszę wszystkich, którzy zajmują się tematem wolności słowa i wolności dostępu do zasobów internetowych - o wyjaśnienie, czy prezentujący w Internecie swoją stronę ma prawo ograniczyć komuś dostęp do niej? A raczej należy powiedzieć, czy ma prawo zabronić komuś konkretnemu dostępu do niej?

Mam pewność, że indoktrynacja określonych społeczności polonijnych, „ustawiająca" swoich czytelników politycznie jest faktem

Oczywiście istnieje możliwość korzystania przez Polaków z innych portali i innych stron, których jest bardzo dużo. Jednakże sporo rodaków, zwłaszcza starszych wiekiem, redakcje portali „przywiązują" do siebie poprzez zabiegi marketingowe - np. umieszczanie symboli religijnych, wygodnych linków do innych stron, których zawartość jest bliska Polakom, a zwłaszcza poprzez prezentację spraw lokalnych i postaci, które są znane danej społeczności..

Działania takie jak Wirtualnej Polonii i osób takich jak Mirosław Krupiński daleko wykraczają poza powszechnie przyjęte normy prezentowania swoich poglądów.

Oni straszą ludzi wizją Polski oddanej Niemcom przez volksdeutscha Tuska.  Straszą nędzą i głodem, jakie zaprowadzą rządy liberała i Żyda Rokity i PO. Nazywają oponentów szczurami, wszami, itp. Odwołują się do najniższych instynktów. Podsycają agresję i lęk. Posługując się Bogiem, honorem i ojczyzną uprawiają czarną magię kłamstwa, podając ludziom do wierzenia nieistniejące fakty. Sieją strach i zamęt, sprytnie przemieszczając z brutalną propagandą polityczną, solidne, prawdziwe artykuły, które przez swój obiektywizm, lub po prostu głoszoną prawdę, pełnią rolę uprawdopodobniającą treść propagandową.

W jednym ze swoich tekstów, w ramach wspomnianej polemiki, Mirosław Krupiński pisze,  że Polonia się organizuje, że powstaje jakaś organizacja polonijna, która jest gotowa doprowadzić do zerwania wszelkich nici Polonii z Polską, jeśliby odsunięto od władzy obecny rząd.

To brzmi groźnie!

Renata Rudecka-Kalinowska

Komentarze

kajetan | 2006-10-31 00:00

"czy ma prawo [właściciel strony internetowej] zabronić komuś konkretnemu dostępu do niej?"Jak najbardziej. Tak samo jak sprzedawca na straganie ma prawo nie sprzedać komuś kartofli, lub taksówkarz nie wziąć konkretnego pasażera. To są strony prywatne (nawet jeżeli są to strony firm czy gazet). Inaczej sprawa się ma ze stronami internetowymi instytucji rządowych itp. One nie mogą blokować poszczególnych obywateli. Może to się różnić w różnych krajach, jednak tak to wygląda w Szwecji, gdzie znajduje się siedziba wiritualnejpolonii.Ogólnie, dość powszechne założenie, ze "mam dostęp do internetu, to wszyscy powinni mnie wszędzie wpuszczać" nie może być bardziej błędne. Internet jest siecią prywatnych serwerów, z serwisami prowadzonymi przez prywatne osoby i firmy, i to właściciele tych serwisów ustalają sobie ich reguły. Oczywiście, serwis musi być prowadzony zgodnie z prawem kraju na którego terenie się znajduje, ale żadne prawo nie nakazuje właścicielowi serwisu wpuszczać do niego każdego. Tak samo, jak żadne prawo nie nakazuje ...

kajetan | 2006-10-31 00:02

... wpuszczania "byle kogo" do swojego mieszkania.

pemba | 2006-10-31 06:38

Kajetan ma racje i nie ma. Z jednej strony oczywiscie nikt nie ma obowiazku wpuszczania kazdego na prywatna strone, tak samo jak zadna gazeta swiata nie ma obowiazku publikowania wszystkiego, co sie jej przysle. Problem jest raczej etyczny, niz prawny. Jezeli gazeta internetowa dopuszcza do komentowania tekstow, to powinna okreslic regulamin tego komentowania i sama go przestrzegac. My tez w kontratekstach mamy taki regulamin, ktory mowi, ze nie wolno nikogo obrazac, pomawiac, kolpotrowac oczywistego klamstwa. I oczywisce usuwamy posty, ktore regulamin lamia. Uwazam jednak ze calkowicie niezgodne z etyka dziennikarska jest blokowanie komentarzy tylko z powodu roznicy pogladow. Jesli redakcja juz tak robi, to niech napisze w stopce redakcyjnej jasno: to jest portal, ktory zamieszcza tylko pochlebstwa wobbec pis i tylko klamstwa i obelgi wobec innych. Przynajmniej bedzie wiadomo, z kim dzielo.

pemba | 2006-10-31 06:47

Osobnym problemem jest bardzo nieuczciwe wprowadzanie w blad polonii o tym, co sie dzieje w kraju. Wiekszosc polonyusow ma tylko informacje z prasy kraju, w ktorym zyje (na ogol o Polsce bardzo skape) i serwisy polonijne. W tych ostanich jedank (choc nie we wszystkich) dominuje obraz skrajnie wypaczony. Kroloja tam autorzy, ktorzy w Polsce nie maja szans, bo nikt ich tu nie chce czytac ani sluchac. Na przyklad sprzedawany naklad pism Stanislawa Michalkiewicza swiadczy o tym, ze ten autor moze hulac tylko w zagranicznymIinternecie, bo w kraju ludzie zwyczajnei go nie kupuja. O tym samym swiadczy klapa "Ozonu" odkad zaszczepiono w nim redakcje z "Frondy" (Ozon polegl). Swiadczy tez o tym spadajacy lotem koszacym nakald "Dziennika" odkad coraz mniej udaje on pismo pluralistyczne. Tymczasem obraz tworzony w prasie polonijnej to: zbawcy Kaczynscy a reszta to Zydzi, pedaly itp. Najgorzej wychodzi na tym prawda.

pemba | 2006-10-31 06:50

Tak wiec, Kajetan ma racje, ze serwis prywatny ma prawo czegos nie publikowac ale jest i druga czesc racji: polonia ma prawo do prawdy a nie czytania o tym, ze Tusk jest volksdojczem a Rokita Zydem.

prachtan | 2006-11-04 11:58

Szanowni, przypomnę, czym chce być wirtualnapolonia:"Wirtualna Polonia jest najobszerniejszym informacyjnym portalem internetowym poświęconym sprawom Polaków mieszkających poza granicami Ojczyzny, ich życiu, organizacjom, wzajemnym kontaktom i podejmowanym inicjatywom. Chcemy, aby nasze informacje służyły zarówno nam, Polonii, jak i wszystkim zainteresowanym tą problematyką w kraju. (...) i dalej:Chociaż mamy własne poglądy na wiele spraw, to: Szanujemy i publikujemy (na odpowiedzialność autorów) także wypowiedzi, z którymi się nie zgadzamy. Nie jesteśmy związani z żadną opcją polityczną w kraju i za granicą. Nie cenzurujemy tekstów - z wyjątkiem rażących brutalizmów i sformułowań mogących urazić czyjeś osobiste uczucia, a także tekstów i informacji sprzecznych z zasadami prawa prasowego i informacji elektronicznej. (...)"

prachtan | 2006-11-04 12:04

Widzicie zatem, że deklaracje nijak się mają do czynów. Pani Renata Rudecka ani nie brutalizowała, ani nie publikowała sprzecznych z prawem prasowym treści. Zdaje się, że jej wypowiedzi były, zwyczajnie, sprzeczne z poglądami wiurtualnej polonii. Z poglądami właściciela, redaktorów i stałych felietonistów. Najbardziej przykre jest jednak to, że serwis wprowadza Polonusów w błąd deklaracją obiektywizmu i neutralności.