Polka najpiękniejszą Kanadyjką
| Polonia | 2006-09-05

Miss Kanady 2006 chwilę po koronacji. Fot. Edward Wójciak
Przyznam się, chociaż początkowo nie miałem takiego zamiaru, że na ten wywiad jechałem z duszą na ramieniu. Polka nowo koronowaną Miss Kanady, ogłosiły w poniedziałek kanadyjskie gazety. Z informacji, jaką dla wszystkich mediów rozesłało biuro prasowe MSW wiedziałem już, że najpiękniejsza Kanadyjka jest wysoka i bardzo wysportowana, ma dwadzieścia pięć lat, lubi sea food, potrafi posługiwać się czterema językami, jej hobby to podróżowanie, poznawanie obcych kultur, gotowanie i siatkówka, a jej ulubiona książką jest „Alchemik" Paulo Coelho. Mogło z powodzeniem wystarczyć, po co jeszcze ten wywiad, myślałem trochę rozdrażniony, trochę zmęczony, kiedy po wielu minutach kluczenia po downtown, w końcu przekroczyłem progi apartamentu Nr 202 Windsor Arms Hotel w Toronto.
Ujrzałem piękną, szczupłą dziewczynę, w skromnej czarnej sukience do kolan. Z uprzejmym, bezpretensjonalnym uśmiechem przedstawiła się: jestem Małgosia Majewska. Od razu poczułem się raźniej. Nie dlatego, że przemówiła czystą polszczyzną, chociaż to także nie było bez znaczenia. Jej szczery uśmiech i urok osobisty przełamał bariery. Mogliśmy zacząć rozmowę.

Małgosia Majewska prywatnie. Fot. Edward Wójciak
Edward Wójciak: Czy pamiętasz dzień, w którym przyleciałaś do Kanady?
Małgosia Majewska: Nie pamiętam. Miałam wtedy cztery lata. Z Polski do Niemiec wyjechałam z rodzicami w wieku lat trzech. Nie mogę więc pamiętać, a szkoda. Później bardzo często odwiedzaliśmy Polskę. Babcia ze strony taty mieszka w Warszawie, zawsze podczas wizyty w kraju ją odwiedzam.
EW: A Ty, gdzie mieszkasz?
MM: W dalszym ciągu mieszkam z rodzicami w naszym domu, w Brampton. Bardzo dobrze mi się z nimi mieszka. Mój tata ma na imie Jurek i zajmuje się ubezpieczeniami, mama - Danuta, jest nauczycielką, ale także sprzedaje domy. Jestem jedynaczką. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo, jakąś bliska osobę, której mogłabym powierzyć moje małe tajemnice. Z drugiej strony być jedynaczką oznacza z nikim się niczym nie dzielić, ale ja bym się chętnie podzieliła, gdybym tylko miała z kim. Mam bardzo dobry kontakt z rodzicami, nie są staroświeccy, i mogę śmiało powiedzieć, że moja mama z powodzeniem zastępuje mi starszą siostrę. Tata też jest w porządku. Mam jeszcze babcię i dziadka ze strony mamy tutaj w Kanadzie, mieszkają z wujkiem.
EW: Z czym kojarzy Ci się Polska?
MM: Z miasteczkiem, ryneczkiem, z dużą ilością kolorowych budynków. Z morzem. Urodziłam się w Gdańsku, mieszkaliśmy w Sopocie, gdzieś tam w pamięci trzylatki zatrzymały się kolorowe fragmenty wspomnień. Polskę kojarzę także z zupami. Kocham ogórkową i pomidorową. Uwielbiam polskie jedzenie z powodu właśnie tych wspaniałych zup.
EW: Ależ ja wyczytałem w Internecie, że Ty kochasz jeść owoce morza...
MM: To też jest prawda, która nie przeszkadza tamtej, o zupach polskich. Rzeczywiście, lubię ryby i lobsters.
EW: Czy interesujesz się polską polityką?
MM: Nie za bardzo. Wydaje mi się, że politykę powinno się zostawić politykom.
EW: Jak na czteroletnie dziecko wyrwane z korzeniami z Polski i wrzucone do kanadyjskiego tygla, twój język polski jest prawie bez zarzutu. Jak to się stało, że zdołałaś go zachować, uchronić?
MM: W domu wolno mi było rozmawiać tylko po polsku, jak daleko wstecz sięga moja pamięć, a nawet teraz też to robię, chyba z przyzwyczajenia. Uważam ten fakt za największy i najcenniejszy podarunek, jaki rodzice mogą przekazać swoim dzieciom na emigracji. Dzieci same nie rozumieją, jak bardzo ważny dla nich jest fakt posiadania jeszcze jednego języka, szczególnie, gdy jest nim ten swój, z którym się urodzili, ten narodowy. Tutaj oczywiście jest łatwiej dzieciom od razu mówić po angielsku, w tym przypadku wszystko zależy od mądrości rodziców. Zawsze, gdy tylko mam okazję poćwiczyć polski, chętnie z tego korzystam.
EW: Czy w swoich szkołach miałaś kontakty z Polakami i polska kulturą?
MM: Niewiele, przyznam szczerze. Skończyłam Mayfield High School w Brampton, a później dostałam, a właściwie to wybrałam stypendium na Temple University w Filadelfii. Tam miałam jednego kolegę, który przyjechał na studia z Polski, oraz koleżankę, Danielę Bablich z Toronto, której nawiasem mówiąc pomogłam w załatwieniu stypendium na moim Universytecie. Grałyśmy razem w siatkówkę w naszym teamie.
EW: No właśnie, zapomniałem Ci powiedzieć, że po Twojej wysmukłej, charakterystycznej sylwetce, od razu widać, że musisz grać w siatkówkę.
MM: Siatkówka to moje życie, dzięki niej osiągnęłam wiele. Grałam już w podstawówce, a w szkole średniej występowałam w drużynie Peel Select w Brampton, stamtąd powołano mnie do Ontario Team. Całe moje życie to sport, nic też dziwnego, że nigdy nie miałam czasu na makijaże i robienie wymyślnych fryzur. Nigdy, nawet do niedawna, nie myślałam, że będę kiedyś musiała zająć się sprawami urody. Dzięki siatkówce miałam przywilej wybrania spośród wielu amerykańskich uczelni, które mi proponowały swoje stypendia i się o mnie starały do tego stopnia, że nawet kiedy byłam w dwunastej klasie i pojechałam w ramach wymiany studentów do Francji, znaleźli mnie w małej miejscowości pod Paryżem.
EW: To Ty nigdy nie byłaś modelką? Kiedy zauważyłaś, że jesteś piękną dziewczyną?
MM: Dopiero w tym tygodniu. (Śmiech). Nigdy nie byłam modelką. Kiedy miałam czternaście lat, ktoś z rodziny co prawda mi powiedział, że powinnam nią zostać, ale nie wzięłam tego poważnie.
EW: Wybrałaś Filadelfię. Jak wspominasz studenckie czasy?
MM: Było wspaniale! Na dodatek przez dwa semestry studiowałam w filii naszego Uniwersytetu w Rzymie. Przedtem mieszkałam u francuskiej rodziny i poznałam język francuski, tutaj nauczyłam się włoskiego. W ogóle to bardzo dużo się nauczyłam w czasie studiów. Ponieważ otrzymałam sportowe stypendium, miałam obowiązki, ale one należały do przyjemności. Rygory uczelniane były, owszem: dwadzieścia godzin tygodniowo treningu, obecność obowiązkowa bez względu na stan zdrowia. Nawet ze skręconą nogą w kostce musiałam siedzieć na ławce. Ale poznałam na przykład Chiny, gdzie nasz zespół wyjechał na turniej. Na trzecim roku nasz team był wśród „Sweet Sixsteen" NCCA (National College Atletic Asociation), a to w Stanach jest bardzo wysokie osiągnięcie. W ogóle, to tam sport inaczej traktowany jest niż w Kanadzie. Wyobraź sobie ogromny stadion, a na trybunach trzy tysiące widzów ogląda mecz siatkówki. I wszyscy cię kochają.
EW: Na jakiej pozycji grałaś i czy jeszcze gdzieś grasz w siatkówkę?
MM: Mogę grać wszędzie. Najchętniej jednak ustawiano mnie w środku ataku. Patrzysz na moje ramiona, że takie szczupłe, ale zapewniam cię, że moje diabelnie silne ataki sprawiły kłopot niejednej dziewczynie po drugiej stronie siatki. Tego roku z zespołem byłych zawodniczek akademickich podczas Provincjal Ontario Championship zdobyłyśmy złoto. Z drużyną „Toronto Heat" nie ma żartów!
EW: Czy w czasie pobytu w Stanach ktoś Ci powiedział, że jesteś piękna?
MM: Może tak, ale jak mówili, to ich nie słuchałam, bo im nie wierzyłam...
EW: A twój chłopak?
MM: Nie pamiętam.
EW: A czy obecnie masz chłopaka?
MM: Mam.
EW: Mogę pytać dalej?
MM: Nie.
EW: No dobrze, ale czy to właśnie ten ktoś, kogo masz, ten chłopak, czy on powiedział Ci, że jesteś piękna?
MM: Tak.
EW: Jak doszło do tego, że siedzimy w tym apartamencie hotelowym, a dziewczyna urodzona w Polsce, od dziecka wychowana w Kanadzie, która nie zmieniła nawet imienia i dalej nazywa się Małgosia Majewska, udziela mi po polsku wywiadu jako Miss Kanady?
MM: Ten mój kolega w styczniu powiedział mi, że powinnam spróbować. Coś Ty, to nie dla mnie - było moją pierwszą odpowiedzią. Ale później, jak trochę o konkursie poczytałam, zrozumiałam, że nie tylko chodzi w tym wszystkim o piękną buzię i sylwetkę. W sumie było to wszystko trochę śmieszne. Musiałam przejść wstępne interview, ale akurat wtedy grałam ten wspomniany narodowy turniej siatkarski. Nie martw się, zrobimy to przez telefon - odpowiedzieli organizatorzy Miss World Canada. Podczas tego wywiadu zadali mi tylko dwa pytania:
1. Co bym zrobiła, gdybym w tej chwili dostała milion dolarów. Odpowiedziałam bez wahania, że chcę otworzyć stały, nie jednorazowy, obóz sportowy dla dzieci z biedniejszych rodzin, gdzie mogliby realizować swoje sportowe marzenia.
2. Co według mnie oznacza - „Beauty with the purpose"?
Odpowiedziałam, że moim zdaniem osoba wyróżniona na konkursie piękności, nie tylko musi wyglądać ładnie i być sobie po prostu piękną kobietą. To nie wystarcza, by być „beauty with the purpose". Chodzi o to, by użyć tego wyróżnienia, tego daru i tej niespodziewanej wysokiej pozycji dla wyższych celów, żeby wypowiedzieć się w imieniu ludzi biedniejszych i wykorzystywanych, by używając różnych form działalności charytatywnej, móc pomagać społeczeństwu.
EW: Mnie się te odpowiedzi spodobały, przypuszczam, że organizatorom również.
MM: Tak właśnie było. W ten sposób zakwalifikowałam się do konkursu Miss Kanady. Dostałam kopertę z informacją, że razem z innymi kandydatkami będziemy zbierać pieniądze dla Rock Solid Foundation. To wspaniała organizacja, której celem jest walka z przemocą w szkołach. Każda z nas musiała chodzić po rodzinie, biznesach i znajomych. Ja uzbierałam trochę ponad 1 000 dolarów, ale tylko dlatego tak niewiele, że na dwa tygodnie przed konkursem zachorowałam i nawet leżałam cztery dni w szpitalu. Razem, a było nas 35, zebrałyśmy 36 000 dolarów.
EW: Jak przebiegał sam konkurs?
MM: Trwał od środy do niedzieli. W środę sprawdzano, czy jesteśmy fotogeniczne. W czwartek siedmiu sędziów przeprowadzało z każdą z nas interview. Później sprawdzano nas jeszcze w innych dziedzinach. Konkurs polegał na zgromadzeniu jak największej ilości punktów w pięciu konkurencjach:
1. najlepsze interview.
2. najlepsza w sporcie
3. zebranie jak największej ilości pieniędzy na RSF
4. konkurs w kostiumach kąpielowych sponsora, Point Zero
5. głosowanie publiczne w internecie (Canoe.com)
Ja okazałam się najlepsza w sporcie (Miss Fitness), znalazłam się także w grupie „Top 5" podczas końcowego interview. Po wygraniu pierwszej konkurencji wchodziło się do pierwszej piętnastki, potem do dziesiątki, do piątki. Wywiad na scenie wieńczył konkurs. Wygrałam sumą wszystkich punktów. Byłam szczęśliwa, chociaż w to nie wierzyłam i dalej nie mogę uwierzyć.
EW: Powiedz mi teraz, dlaczego tak naprawdę wzięłaś udział w konkursie Miss Canada 2006?
MM: Na początku nie mówiłam o tym nawet rodzinie. Wzięłam udział dla samej siebie nie myśląc nawet o tym, że przejdę gdziekolwiek wyżej. Jak pamiętam, zawsze miałam tremę, lęk przed wystąpieniami publicznymi. Po prostu byłam nieśmiała, to mnie zabijało. Zawsze próbowałam z tym walczyć, zmuszałam się do walki. Nie do wiary, ale w tym ostatnim wywiadzie odbywającym się przed publicznością na scenie, po raz pierwszy w życiu przełamałam tremę, i jak się później dowiedziałam, to właśnie zdecydowało o zdobyciu przeze mnie korony Miss Kanady.
EW: Gratuluję Ci zwycięstwa, nie tylko rozumianego jako zdobycie najwyższego trofeum, ale także w kategorii bardziej ludzkiej - przełamania samej siebie. Jakie nagrody przewidziano dla zwyciężczyni konkursu Miss Kanady?
MM: Prawdę mówiąc, mało o nich wiem, jestem jeszcze w szoku. Ale już dowiedziałam się o niektórych. Sa wśród nich: pokrycie wszelkich kosztów wyprawy po „koronę świata" do Polski, tygodniowe wakacje na Kajmanach, roczny używanie produktów kosmetycznej firmy Revlon, korzystanie z serwisu fryzjerskiego Fiorio Salons, pobyt w hotelach sieci Windsor Arms Hotels, kosmetyki Elisabeth Arden i podobno wiele innych.
EW: Plany?
MM: W dalszym ciągu będę pracowała dla Rock Solid Foundation. Te zebrane pieniądze musimy teraz wykorzystać na dotarcie do wielu szkół w Kanadzie w celu propagowania idei Fundacji: „Jak reagować i jak nauczyć się wierzyć w siebie w zetknięciu z przemocą". Czeka mnie ciężka praca, ale ja to lubię.
EW: Co sądzisz o czekającym Cię także udziale w wyborach Miss Świata w Warszawie?
MM: Na razie jeszcze nie mogę uwierzyć w to wszystko, co się wokół mnie dzieje. Ale jestem szczęśliwa, że jako Miss Kanady będę mogła pojechać do kraju, w którym się urodziłam, którego wciąż jestem dumną obywatelką. Jestem również dumna z faktu, że od tej chwili będę w jakimś sensie ambasadorem Kanady na świecie, używając swojego tytułu, żeby promować Rock Solid Foundation. Oczywiście zawsze będę wspierać Polskę, Polskę i Kanadę.
EW: Jak oceniasz współpracę z obecną tutaj uroczą panią Caroline Frolic, Vice President MWC?
MM: Jest najlepszą przyjaciółką, najlepszą osobą, jaką można sobie w mojej niespodziewanej sytuacji wyobrazić. Organizuje mi od trzech dni całe moje nowe życie. Jest w tym nieoceniona.
EW: Dziękuję za rozmowę i życzę obu Paniom samych sukcesów w Polsce.
Rozmawiał: Edward Wójciak
Źródło: www.świecienasz.com
Montreal
P.S.
Urodzona w Polsce 25 letnia mieszkanka Brampton, Ontario, Małgosia Majewska, została ukoronowana w Toronto na nową Miss Kanady. Małgosia będzie reprezentowała Kraj Klonowego Liścia na najwyższej rangi światowym konkursie piękności - Miss World International, który odbędzie się w Polsce - w Warszawie, dnia 30 września 2006. O tytuł najpiękniejszej z pięknych będzie tam rywalizowało110 najpiękniejszych kobiet z całego świata. Nasza polonijna piękność pokonała 35 konkurentek podczas wielkiej gali Miss World Canada, jaka odbyła się w Diesel Playhouse w centrum Toronto w niedzielę 16 lipca. Tym samym Małgosia Majewska jest pierwszą kobietą z regionu Toronto, która sięgnęła po to zaszczytne narodowe wyróżnienie.
Małgosia Majewska mierzy 5´11.5" wzrostu 1.80 cm.), zna cztery języki: angielski, polski, włoski i francuski. Jej hobby, to: podróżowanie, poznawanie obcych kultur, gotowanie i trenowanie zespołu siatkówki. Jako ulubione potrawy wymienia wszelkie odmiany owoców morza. Ulubiona książka: „Alchemik" Paulo Coelho.
Pierwszą wicemiss Kanady została wybrana 20-letnia Ashley Bursey z Nowej Funlandii i Labradoru, drugą zaś Grace Russel, również 20-latka, z Edmonton. Trzecie miejsce zajęła Aminata Farmo, 25-letnia reprezentantka Gatineau Region, a czwarte - 25-letnia Miss Victoria - Shannon Bowles. W półfinałach pojawiły się i odpadły przedstawicielki Brampton, Calgary, Toronto, Hamilton, Stoney Creek, Abbotsford, Markham, Niagara Region, North York i Kitchener. Odchodząca ubiegłoroczna Miss Kanady Ramona Amiri z Vancouver, która znalazła się pośród dwunastu półfinalistek Miss World 2005 założyła koronę Miss Kanada na głowę naszej Małgosi Majewskiej. Od tej chwili Małgosia będzie miała honor ale i obowiązek uświetniania swoją obecnością wszelkiego rodzaju wydarzeń charytatywnych i kulturalnych w Kanadzie i na świecie.
Jak donoszą niezależne źródła, zapowiedziane na 30 września wybory Miss World 2006 w Warszawie bedą obserwowane na żywo w telewizji przez 70 procent Polaków. Przy okazji spodziewane jest utworzenie ponad 20 000 nowych miejsc pracy, a skarb państwa zasili 240 milionów złotych dochodu z tej prestiżowej imprezy. Oprac. Edward Wójciak
Notka o Autorze:
http://artographix.net/sn/files/6d2578f74e1983a7670226501ad-o%20autorze_ew.doc
Ujrzałem piękną, szczupłą dziewczynę, w skromnej czarnej sukience do kolan. Z uprzejmym, bezpretensjonalnym uśmiechem przedstawiła się: jestem Małgosia Majewska. Od razu poczułem się raźniej. Nie dlatego, że przemówiła czystą polszczyzną, chociaż to także nie było bez znaczenia. Jej szczery uśmiech i urok osobisty przełamał bariery. Mogliśmy zacząć rozmowę.

Małgosia Majewska prywatnie. Fot. Edward Wójciak
Edward Wójciak: Czy pamiętasz dzień, w którym przyleciałaś do Kanady?
Małgosia Majewska: Nie pamiętam. Miałam wtedy cztery lata. Z Polski do Niemiec wyjechałam z rodzicami w wieku lat trzech. Nie mogę więc pamiętać, a szkoda. Później bardzo często odwiedzaliśmy Polskę. Babcia ze strony taty mieszka w Warszawie, zawsze podczas wizyty w kraju ją odwiedzam.
EW: A Ty, gdzie mieszkasz?
MM: W dalszym ciągu mieszkam z rodzicami w naszym domu, w Brampton. Bardzo dobrze mi się z nimi mieszka. Mój tata ma na imie Jurek i zajmuje się ubezpieczeniami, mama - Danuta, jest nauczycielką, ale także sprzedaje domy. Jestem jedynaczką. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo, jakąś bliska osobę, której mogłabym powierzyć moje małe tajemnice. Z drugiej strony być jedynaczką oznacza z nikim się niczym nie dzielić, ale ja bym się chętnie podzieliła, gdybym tylko miała z kim. Mam bardzo dobry kontakt z rodzicami, nie są staroświeccy, i mogę śmiało powiedzieć, że moja mama z powodzeniem zastępuje mi starszą siostrę. Tata też jest w porządku. Mam jeszcze babcię i dziadka ze strony mamy tutaj w Kanadzie, mieszkają z wujkiem.
EW: Z czym kojarzy Ci się Polska?
MM: Z miasteczkiem, ryneczkiem, z dużą ilością kolorowych budynków. Z morzem. Urodziłam się w Gdańsku, mieszkaliśmy w Sopocie, gdzieś tam w pamięci trzylatki zatrzymały się kolorowe fragmenty wspomnień. Polskę kojarzę także z zupami. Kocham ogórkową i pomidorową. Uwielbiam polskie jedzenie z powodu właśnie tych wspaniałych zup.
EW: Ależ ja wyczytałem w Internecie, że Ty kochasz jeść owoce morza...
MM: To też jest prawda, która nie przeszkadza tamtej, o zupach polskich. Rzeczywiście, lubię ryby i lobsters.
EW: Czy interesujesz się polską polityką?
MM: Nie za bardzo. Wydaje mi się, że politykę powinno się zostawić politykom.
EW: Jak na czteroletnie dziecko wyrwane z korzeniami z Polski i wrzucone do kanadyjskiego tygla, twój język polski jest prawie bez zarzutu. Jak to się stało, że zdołałaś go zachować, uchronić?
MM: W domu wolno mi było rozmawiać tylko po polsku, jak daleko wstecz sięga moja pamięć, a nawet teraz też to robię, chyba z przyzwyczajenia. Uważam ten fakt za największy i najcenniejszy podarunek, jaki rodzice mogą przekazać swoim dzieciom na emigracji. Dzieci same nie rozumieją, jak bardzo ważny dla nich jest fakt posiadania jeszcze jednego języka, szczególnie, gdy jest nim ten swój, z którym się urodzili, ten narodowy. Tutaj oczywiście jest łatwiej dzieciom od razu mówić po angielsku, w tym przypadku wszystko zależy od mądrości rodziców. Zawsze, gdy tylko mam okazję poćwiczyć polski, chętnie z tego korzystam.
EW: Czy w swoich szkołach miałaś kontakty z Polakami i polska kulturą?
MM: Niewiele, przyznam szczerze. Skończyłam Mayfield High School w Brampton, a później dostałam, a właściwie to wybrałam stypendium na Temple University w Filadelfii. Tam miałam jednego kolegę, który przyjechał na studia z Polski, oraz koleżankę, Danielę Bablich z Toronto, której nawiasem mówiąc pomogłam w załatwieniu stypendium na moim Universytecie. Grałyśmy razem w siatkówkę w naszym teamie.
EW: No właśnie, zapomniałem Ci powiedzieć, że po Twojej wysmukłej, charakterystycznej sylwetce, od razu widać, że musisz grać w siatkówkę.
MM: Siatkówka to moje życie, dzięki niej osiągnęłam wiele. Grałam już w podstawówce, a w szkole średniej występowałam w drużynie Peel Select w Brampton, stamtąd powołano mnie do Ontario Team. Całe moje życie to sport, nic też dziwnego, że nigdy nie miałam czasu na makijaże i robienie wymyślnych fryzur. Nigdy, nawet do niedawna, nie myślałam, że będę kiedyś musiała zająć się sprawami urody. Dzięki siatkówce miałam przywilej wybrania spośród wielu amerykańskich uczelni, które mi proponowały swoje stypendia i się o mnie starały do tego stopnia, że nawet kiedy byłam w dwunastej klasie i pojechałam w ramach wymiany studentów do Francji, znaleźli mnie w małej miejscowości pod Paryżem.
EW: To Ty nigdy nie byłaś modelką? Kiedy zauważyłaś, że jesteś piękną dziewczyną?
MM: Dopiero w tym tygodniu. (Śmiech). Nigdy nie byłam modelką. Kiedy miałam czternaście lat, ktoś z rodziny co prawda mi powiedział, że powinnam nią zostać, ale nie wzięłam tego poważnie.
EW: Wybrałaś Filadelfię. Jak wspominasz studenckie czasy?
MM: Było wspaniale! Na dodatek przez dwa semestry studiowałam w filii naszego Uniwersytetu w Rzymie. Przedtem mieszkałam u francuskiej rodziny i poznałam język francuski, tutaj nauczyłam się włoskiego. W ogóle to bardzo dużo się nauczyłam w czasie studiów. Ponieważ otrzymałam sportowe stypendium, miałam obowiązki, ale one należały do przyjemności. Rygory uczelniane były, owszem: dwadzieścia godzin tygodniowo treningu, obecność obowiązkowa bez względu na stan zdrowia. Nawet ze skręconą nogą w kostce musiałam siedzieć na ławce. Ale poznałam na przykład Chiny, gdzie nasz zespół wyjechał na turniej. Na trzecim roku nasz team był wśród „Sweet Sixsteen" NCCA (National College Atletic Asociation), a to w Stanach jest bardzo wysokie osiągnięcie. W ogóle, to tam sport inaczej traktowany jest niż w Kanadzie. Wyobraź sobie ogromny stadion, a na trybunach trzy tysiące widzów ogląda mecz siatkówki. I wszyscy cię kochają.
EW: Na jakiej pozycji grałaś i czy jeszcze gdzieś grasz w siatkówkę?
MM: Mogę grać wszędzie. Najchętniej jednak ustawiano mnie w środku ataku. Patrzysz na moje ramiona, że takie szczupłe, ale zapewniam cię, że moje diabelnie silne ataki sprawiły kłopot niejednej dziewczynie po drugiej stronie siatki. Tego roku z zespołem byłych zawodniczek akademickich podczas Provincjal Ontario Championship zdobyłyśmy złoto. Z drużyną „Toronto Heat" nie ma żartów!
EW: Czy w czasie pobytu w Stanach ktoś Ci powiedział, że jesteś piękna?
MM: Może tak, ale jak mówili, to ich nie słuchałam, bo im nie wierzyłam...
EW: A twój chłopak?
MM: Nie pamiętam.
EW: A czy obecnie masz chłopaka?
MM: Mam.
EW: Mogę pytać dalej?
MM: Nie.
EW: No dobrze, ale czy to właśnie ten ktoś, kogo masz, ten chłopak, czy on powiedział Ci, że jesteś piękna?
MM: Tak.
EW: Jak doszło do tego, że siedzimy w tym apartamencie hotelowym, a dziewczyna urodzona w Polsce, od dziecka wychowana w Kanadzie, która nie zmieniła nawet imienia i dalej nazywa się Małgosia Majewska, udziela mi po polsku wywiadu jako Miss Kanady?
MM: Ten mój kolega w styczniu powiedział mi, że powinnam spróbować. Coś Ty, to nie dla mnie - było moją pierwszą odpowiedzią. Ale później, jak trochę o konkursie poczytałam, zrozumiałam, że nie tylko chodzi w tym wszystkim o piękną buzię i sylwetkę. W sumie było to wszystko trochę śmieszne. Musiałam przejść wstępne interview, ale akurat wtedy grałam ten wspomniany narodowy turniej siatkarski. Nie martw się, zrobimy to przez telefon - odpowiedzieli organizatorzy Miss World Canada. Podczas tego wywiadu zadali mi tylko dwa pytania:
1. Co bym zrobiła, gdybym w tej chwili dostała milion dolarów. Odpowiedziałam bez wahania, że chcę otworzyć stały, nie jednorazowy, obóz sportowy dla dzieci z biedniejszych rodzin, gdzie mogliby realizować swoje sportowe marzenia.
2. Co według mnie oznacza - „Beauty with the purpose"?
Odpowiedziałam, że moim zdaniem osoba wyróżniona na konkursie piękności, nie tylko musi wyglądać ładnie i być sobie po prostu piękną kobietą. To nie wystarcza, by być „beauty with the purpose". Chodzi o to, by użyć tego wyróżnienia, tego daru i tej niespodziewanej wysokiej pozycji dla wyższych celów, żeby wypowiedzieć się w imieniu ludzi biedniejszych i wykorzystywanych, by używając różnych form działalności charytatywnej, móc pomagać społeczeństwu.
EW: Mnie się te odpowiedzi spodobały, przypuszczam, że organizatorom również.
MM: Tak właśnie było. W ten sposób zakwalifikowałam się do konkursu Miss Kanady. Dostałam kopertę z informacją, że razem z innymi kandydatkami będziemy zbierać pieniądze dla Rock Solid Foundation. To wspaniała organizacja, której celem jest walka z przemocą w szkołach. Każda z nas musiała chodzić po rodzinie, biznesach i znajomych. Ja uzbierałam trochę ponad 1 000 dolarów, ale tylko dlatego tak niewiele, że na dwa tygodnie przed konkursem zachorowałam i nawet leżałam cztery dni w szpitalu. Razem, a było nas 35, zebrałyśmy 36 000 dolarów.
EW: Jak przebiegał sam konkurs?
MM: Trwał od środy do niedzieli. W środę sprawdzano, czy jesteśmy fotogeniczne. W czwartek siedmiu sędziów przeprowadzało z każdą z nas interview. Później sprawdzano nas jeszcze w innych dziedzinach. Konkurs polegał na zgromadzeniu jak największej ilości punktów w pięciu konkurencjach:
1. najlepsze interview.
2. najlepsza w sporcie
3. zebranie jak największej ilości pieniędzy na RSF
4. konkurs w kostiumach kąpielowych sponsora, Point Zero
5. głosowanie publiczne w internecie (Canoe.com)
Ja okazałam się najlepsza w sporcie (Miss Fitness), znalazłam się także w grupie „Top 5" podczas końcowego interview. Po wygraniu pierwszej konkurencji wchodziło się do pierwszej piętnastki, potem do dziesiątki, do piątki. Wywiad na scenie wieńczył konkurs. Wygrałam sumą wszystkich punktów. Byłam szczęśliwa, chociaż w to nie wierzyłam i dalej nie mogę uwierzyć.
EW: Powiedz mi teraz, dlaczego tak naprawdę wzięłaś udział w konkursie Miss Canada 2006?
MM: Na początku nie mówiłam o tym nawet rodzinie. Wzięłam udział dla samej siebie nie myśląc nawet o tym, że przejdę gdziekolwiek wyżej. Jak pamiętam, zawsze miałam tremę, lęk przed wystąpieniami publicznymi. Po prostu byłam nieśmiała, to mnie zabijało. Zawsze próbowałam z tym walczyć, zmuszałam się do walki. Nie do wiary, ale w tym ostatnim wywiadzie odbywającym się przed publicznością na scenie, po raz pierwszy w życiu przełamałam tremę, i jak się później dowiedziałam, to właśnie zdecydowało o zdobyciu przeze mnie korony Miss Kanady.
EW: Gratuluję Ci zwycięstwa, nie tylko rozumianego jako zdobycie najwyższego trofeum, ale także w kategorii bardziej ludzkiej - przełamania samej siebie. Jakie nagrody przewidziano dla zwyciężczyni konkursu Miss Kanady?
MM: Prawdę mówiąc, mało o nich wiem, jestem jeszcze w szoku. Ale już dowiedziałam się o niektórych. Sa wśród nich: pokrycie wszelkich kosztów wyprawy po „koronę świata" do Polski, tygodniowe wakacje na Kajmanach, roczny używanie produktów kosmetycznej firmy Revlon, korzystanie z serwisu fryzjerskiego Fiorio Salons, pobyt w hotelach sieci Windsor Arms Hotels, kosmetyki Elisabeth Arden i podobno wiele innych.
EW: Plany?
MM: W dalszym ciągu będę pracowała dla Rock Solid Foundation. Te zebrane pieniądze musimy teraz wykorzystać na dotarcie do wielu szkół w Kanadzie w celu propagowania idei Fundacji: „Jak reagować i jak nauczyć się wierzyć w siebie w zetknięciu z przemocą". Czeka mnie ciężka praca, ale ja to lubię.
EW: Co sądzisz o czekającym Cię także udziale w wyborach Miss Świata w Warszawie?
MM: Na razie jeszcze nie mogę uwierzyć w to wszystko, co się wokół mnie dzieje. Ale jestem szczęśliwa, że jako Miss Kanady będę mogła pojechać do kraju, w którym się urodziłam, którego wciąż jestem dumną obywatelką. Jestem również dumna z faktu, że od tej chwili będę w jakimś sensie ambasadorem Kanady na świecie, używając swojego tytułu, żeby promować Rock Solid Foundation. Oczywiście zawsze będę wspierać Polskę, Polskę i Kanadę.
EW: Jak oceniasz współpracę z obecną tutaj uroczą panią Caroline Frolic, Vice President MWC?
MM: Jest najlepszą przyjaciółką, najlepszą osobą, jaką można sobie w mojej niespodziewanej sytuacji wyobrazić. Organizuje mi od trzech dni całe moje nowe życie. Jest w tym nieoceniona.
EW: Dziękuję za rozmowę i życzę obu Paniom samych sukcesów w Polsce.
Rozmawiał: Edward Wójciak
Źródło: www.świecienasz.com
Montreal
P.S.
Urodzona w Polsce 25 letnia mieszkanka Brampton, Ontario, Małgosia Majewska, została ukoronowana w Toronto na nową Miss Kanady. Małgosia będzie reprezentowała Kraj Klonowego Liścia na najwyższej rangi światowym konkursie piękności - Miss World International, który odbędzie się w Polsce - w Warszawie, dnia 30 września 2006. O tytuł najpiękniejszej z pięknych będzie tam rywalizowało110 najpiękniejszych kobiet z całego świata. Nasza polonijna piękność pokonała 35 konkurentek podczas wielkiej gali Miss World Canada, jaka odbyła się w Diesel Playhouse w centrum Toronto w niedzielę 16 lipca. Tym samym Małgosia Majewska jest pierwszą kobietą z regionu Toronto, która sięgnęła po to zaszczytne narodowe wyróżnienie.
Małgosia Majewska mierzy 5´11.5" wzrostu 1.80 cm.), zna cztery języki: angielski, polski, włoski i francuski. Jej hobby, to: podróżowanie, poznawanie obcych kultur, gotowanie i trenowanie zespołu siatkówki. Jako ulubione potrawy wymienia wszelkie odmiany owoców morza. Ulubiona książka: „Alchemik" Paulo Coelho.
Pierwszą wicemiss Kanady została wybrana 20-letnia Ashley Bursey z Nowej Funlandii i Labradoru, drugą zaś Grace Russel, również 20-latka, z Edmonton. Trzecie miejsce zajęła Aminata Farmo, 25-letnia reprezentantka Gatineau Region, a czwarte - 25-letnia Miss Victoria - Shannon Bowles. W półfinałach pojawiły się i odpadły przedstawicielki Brampton, Calgary, Toronto, Hamilton, Stoney Creek, Abbotsford, Markham, Niagara Region, North York i Kitchener. Odchodząca ubiegłoroczna Miss Kanady Ramona Amiri z Vancouver, która znalazła się pośród dwunastu półfinalistek Miss World 2005 założyła koronę Miss Kanada na głowę naszej Małgosi Majewskiej. Od tej chwili Małgosia będzie miała honor ale i obowiązek uświetniania swoją obecnością wszelkiego rodzaju wydarzeń charytatywnych i kulturalnych w Kanadzie i na świecie.
Jak donoszą niezależne źródła, zapowiedziane na 30 września wybory Miss World 2006 w Warszawie bedą obserwowane na żywo w telewizji przez 70 procent Polaków. Przy okazji spodziewane jest utworzenie ponad 20 000 nowych miejsc pracy, a skarb państwa zasili 240 milionów złotych dochodu z tej prestiżowej imprezy. Oprac. Edward Wójciak
Notka o Autorze:
http://artographix.net/sn/files/6d2578f74e1983a7670226501ad-o%20autorze_ew.doc