Ulga przebywająca za granicą
| Polonia | 2006-02-15
Kategoryczne zaprzeczenie ministra obrony narodowej, Radka Sikorskiego, plotkom i pogłoskom, jakoby miał objąć w rządzie premiera Marcinkiewicza tekę spraw zagranicznych, przyjąłem z ulgą. Ulżyło mi, ponieważ do obowiązków ministra spraw zagranicznych należy między innymi łączność z Polonią. Czy też raczej, jak się to obecnie modnie w kraju mówi, z „Polakami przebywąjcymi za granicą", bo niektórzy optymiści w Polsce chcieliby, by opinia publiczna uwierzyła, że Polonia i rodacy na rocznych czy dwuletnich „anglosaksach" to jedno i to samo.
Mam pewne osobiste doświadczenie w przedmiocie łącznościowych talentów ministra. Trzy lata temu, w styczniu 2003 roku, pozwoliłem sobie zadać pytanie e-mailem ministrowi Sikorskiemu, podówczas w stanie spoczynku politycznego i praktykującemu jako pracownik naukowy oraz dyrektor programu Nowej Inicjatywy Atlantyckiej we wpływowym ośrodku naukowym amerykańskiej myśli konserwatywnej, American Enterprise Institute w Waszyngtonie.
Chciałem mianowicie dowiedzieć się, co minister sądzi o wpływie na łączność Macierzy z Polonią wprowadzonej od 1 stycznia 2003 roku bizantyjskiej, surrealnej procedury wydawania lub odnawiania 10-letnich paszportów polskich dla Polonii za pośrednictwem konsulatów RP. Procedura ta podbiła cenę polskiego paszportu 10-letniego dla Polonii do kilkuset dolarów, a okres oczekiwania na jego wydanie do 6-12 miesięcy.
Procedura obejmuje między innymi - jako warunek wydania paszportu - przymusowe nadawanie polskich numerów ewidencyjnych PESEL osobom, które ani w Polsce nie mieszkają, ani nie mają takiego zamiaru. Wymagane jest dołączenie do wniosku paszportowego oryginałów aktów urodzenia wszystkich urodzonych za granicą dzieci, oraz oryginału aktu małżeństwa zawartego za granicą. Wszystkie te cenne oryginały, luźno związane z posiadaniem paszportu jako takim, kategorycznie muszą zostać dostarczone przez petenta wyłącznie w języku polskim i kategorycznie muszą być wydane wyłącznie przez polski Urząd Stanu Cywilnego.
Proces wydawania tych dokumentów przez polski USC nie tylko trwa miesiącami, ale także obejmuje konfiskatę i bezpowrotny przepadek na zawsze zagranicznych oryginałów metryk urodzin dzieci i aktu małżeństwa wnioskodawcy, któremu następnie wydaje się ich ekwiwalenty z orzełkami, w języku polskim. Jeśli ktoś będzie miał potem kłopoty u siebie, za oceanami, z wytłumaczeniem miejscowym władzom, w jaki sposób świadectwo urodzenia wydane przez obce państwo na drugim końcu świata, w Warszawie, ma być lepszym dowodem tożsamości dziecka urodzonego w Sydney niż sydneyski oryginał, to tym gorzej dla niego.
Jeżeli ktoś miał nieszczęście się za granicą rozwieść, ma swój rozwód potwierdzić w polskim sądzie, bez względu na fantastyczny koszt i kłopot kontredansu pomiędzy, na przykład, rozwodnikiem z Tasmanii, a sądem zasiadającym w Kutnie. Furda, że pragmatyczny obyczaj międzynarodowy stanowi, iż rozwód prawomocnie orzeczony w jednej jurysdykcji jest automatycznie skuteczny prawnie w każdej innej, chyba że sąd w jurysdykcji, w której zostało wydane orzeczenie rozwodowe, postanowi inaczej. Równie dobrze można by się upierać, że kupna samochodu marki Volkswagen można dokonać wyłącznie przez podpisanie kontraktu w Wolfsburgu, bo tam mieści się centrala firmy Volkswagen AG, a w każdym innym wypadku samochód wcale nie należy do kupującego.
Pozwoliłem sobie zasugerować wówczas ministrowi w st. spocz., że być może byłoby daleko prościej, gdyby posiadający podwójne obywatelstwo polskie i amerykańskie Polonus mógł bez ceregieli wjeżdżać do, a następnie wyjeżdżać z Polski na podstawie swojego paszportu USA, zwłaszcza że na terytorium RP gatunek orła na okładce paszportu pozostaje bez wpływu na obowiązki podróżnego dowolnej narodowości wobec prawa polskiego, odpowiedzialność za przestępstwa i wykroczenia, właściwość miejscową i rzeczową sądów etc..
Otrzymałem odpowiedź tryskającą fontanną oburzenia:
From : "Radek Sikorski" http://poczta.nazwa.pl/views/preview.php?folder=INBOX&seen=1&mid=1969/compose.php?to=rsikorski@aei.org
Reply-To : <http://poczta.nazwa.pl/views/preview.php?folder=INBOX&seen=1&mid=1969/compose.php?to=rsikorski@aei.org>
To : "´Stary Wiarus´" <http://poczta.nazwa.pl/views/preview.php?folder=INBOX&seen=1&mid=1969/compose.php?to=staryw@hotmail.com>
Subject : RE: Winszuję zwycięstwa
Date : Wed, 29 Jan 2003
Szanowny Panie,
Rodzice uczyli mnie aby anonimy wyrzucać do kosza. Odpowiadam, gdyż bliskie mi są sprawy Polonii a z Pańskiej relacji wynika, ze nastąpiło ostatnio dramatyczne pogorszenie w sprawności wydawania polskich paszportów. Jest to nie do przyjęcia i budzi słuszny sprzeciw. W związku z druga poruszona przez Pana sprawa, załączam informacje ze strony internetowej ambasady USA w Warszawie o tym jak według niej powinny zachowywać się osoby posiadające podwójne obywatelstwo USA i Polski: obywatele USA posiadający także polskie obywatelstwo wjeżdżając do Polski powinni okazywać polski paszport, a wjeżdżając do USA amerykański. Sądzę, że to logiczne i spełnia zasadę wzajemności w stosunkach miedzy państwami. Uważam, ze jako urzędnik RP miałem obowiązek upominania się o równy szacunek dla paszportu RP. Sadze, ze Pan, jako Polak, powinien się ze mną zgodzić. Dalsza anonimowa korespondencja z Pańskiego adresu zostanie wpisana na listę junk mail na moim serwerze i do mnie nie dotrze.
Z poważaniem,
Radek Sikorski
Postanowiłem sprawdzić, czy rząd USA w istocie całym sercem popiera polską politykę paszportową. Wydawało mi się to nieco nieprawdopodobne. Proszę zapamiętać: według ministra Sikorskiego, rząd USA nakazuje obywatelom USA posiadającym także obywatelstwo polskie, aby wjeżdżając do Polski okazywali polski paszport, a wjeżdżając do USA amerykański.
Nie szukałem długo.
"This 29-year-old engineering assistant was born in Poland to Polish parents, but has been a naturalized U.S. citizen since 2000, while retaining both his Polish citizenship and passport. His use of the Polish passport precludes a finding that he has an unequivocal preference for the U.S. and his failure to demonstrate his surrender of the Polish passport makes him ineligible to hold a DoD security clearance, pursuant to the Money Memorandum. Mitigation has not been adequately established. Clearance is denied."
„29-letni inżynier, urodzony w Polsce, z polskich rodziców, naturalizowany obywatel USA od roku 2000, zachował zarówno polskie obywatelstwo jak i polski paszport. Używanie przez niego polskiego paszportu wyklucza powzięcie decyzji, że jest jednoznacznie lojalny wobec Stanów Zjednoczonych; brak dostarczenia dowodów, że polski paszport został zwrócony władzom polskim wyklucza wydanie certyfikatu bezpieczeństwa osobowego przez Departament Obrony Stanów Zjednoczonych, w myśl dyrektywy "The Money Memorandum". Nie dopatrzono się adekwatnych okoliczności łagodzących. Wniosek o wydanie certyfikatu bezpieczeństwa osobowego załatwiono odmownie."
I już - kariera zawodowa młodego polskiego inżyniera w USA, zatrudnionego na stanowisku wymagającym dostępu do informacji tajnych, i w związku z tym otrzymania amerykańskiego certyfikatu bezpieczeństwa osobowego, została zwichnięta dożywotnio. Zapewne zgodnie z intencją i życzeniem ministra Sikorskiego? Na stronach internetowych trybunału odwoławczego Pentagonu, DOHA (Defense Office of Hearings and Appeals), jest jeszcze parę takich polskich spraw.
Krótkie, żołnierskie słowa dyrektywy Pentagonu z 16 sierpnia 2000 roku, znanej jako "The Money Memorandum" można znaleźć tutaj:
W myśl dyrektywy, pióra ówczesnego wiceministra obrony USA, Arthura L. Money, amerykańskie poparcie rządowe dla polskiej polityki paszportowej, na jakie powołuje się minister Sikorski w swoim liście do mnie, polega na odmowie wydawania lub odbieraniu już wydanych podwójnym obywatelom Polski i USA certyfikatów bezpieczeństwa osobowego (security clearance) co powoduje automatyczną dyskwalifikację kandydata do zatrudnienia na wielu stanowiskach wojskowych, państwowych, oraz w przemyśle prywatnym obsługującym kontrakty wojskowe i krytyczną infrastrukturę USA, lub natychmiastowe zwolnienie już zatrudnionego pracownika ze stanowiska, które takiego certyfikatu wymaga.
Dyrektywa ministra Money jest kryształowo jasna. Wolno mieć podwójne obywatelstwo. Nie wolno mieć ważnego nie-amerykańskiego paszportu. Kto kłamał: minister Arthur L. Money w 2000, czy minister Radosław Sikorski w 2003 roku?
Żeby było jeszcze dowcipniej, min. Sikorski wiedział, lub powinien był wiedzieć, o tej kwestii już w 2000 roku, jako wiceminister spraw zagranicznych RP. Tym bardziej powinien wiedzieć o niej teraz, jako minister obrony narodowej. Zarządzenie Pentagonu jest jawne, zostało opublikowane w sierpniu 2000 roku, ponad 5 lat temu.
Ale nikt, ani w MSZ, ani w MON RP, takich rzeczy nie czyta, bo i po co. Polska nadal oczekuje od Polonii amerykańskiej wyrabiania polskich paszportów, a związane z tym niszczenie amerykańskich karier zawodowych potencjalnie najbardziej wpływowych Polonusów niewiele ją obchodzi. Minister Sikorski zachwala Polskę jako lojalnego sojusznika
militarnego USA, ale jednocześnie utrzymuje w mocy doktrynę administracyjną, która całkowicie wyklucza amerykańską karierę wojskową lub rządową Polaków mieszkających stale w USA i posiadających obywatelstwo amerykańskie. Sprzeczności żadnej w tym minister nie dostrzega.
Warszawa, jak widać, z definicji wie lepiej, czego Polonii potrzeba. Nie kariery zawodowej w Stanach Zjednoczonych - wojskowej, urzędniczej, badawczej, politycznej. Nie wzrostu wpływów Polonii, jaki się z tym wiąże. Polonii potrzeba przede wszystkim paszportów z właściwym gatunkiem orzełka, a karierę i wpływy pal diabli. Warszawa już zdobyła, i w dalszym ciągu zdobywa, w ten sposób licznych przyjaciół i sojuszników wśród Polonii amerykańskiej. Tylko patrzeć zapewne, jak załatwią jej wymarzone zniesienie amerykańskiego obowiązku wizowego dla obywateli polskich.
No i co dalej? Samokrytyka, dymisja? Gdzie tam. Któż w Polsce podskoczy ministrowi...
Stary Wiarus
---------
PS. Skoro sam minister Sikorski uważa, że 6-12 miesięcy czekania na polski paszport 10-letni w konsulatach oraz związana z tym fura surrealnych, kosztownych i kłopotliwych w uzyskaniu załączników do wniosku są „nie do przyjęcia i budzą słuszny sprzeciw", to czy to znaczy, że teraz, kiedy jest członkiem rządu, obsługa paszportowa w konsulatach RP się poprawi, a wymagania złagodnieją? Znaczy, by może teraz będzie można wylecieć z wilczym biletem z dobrej rządowej posady w USA powiedzmy w dwa miesiące od złożenia wniosku o paszport RP, zamiast, jak poprzednio, w sześć do dwunastu