Kto zeżre swój język?
| Społeczeństwo | 2011-12-24
"Bardzo ważne, bardzo ważne" miał odpowiedzieć polskim dziennikarzom prezydent Bronisław Komorowski, gdy go w Pekinie pytali o prawa człowieka. I zaraz zaczęło się: że tchórz, bo bał się o tym z Hu Jintao rozmawiać, przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej, a inni przywódcy się nie bali.
Bo inni przywódcy przyjeżdżali z listą dysydentów, represjonowanych przez chiński reżim, i nie lękali się pytać o nich. Mimo, że - tak jak polski prezydent - też mieli do załatwienia interesy. Pytanie o to krótkie, zdawkowe zdanie najwybitniejsi komentatorzy i publicyści zadawali dyżurnym politykom koalicji i opozycji i czekali na potępienie prezydenta, który - każdy z pytających to podkreślał - sam był w przeszłości represjonowany przez polski reżim, miał więc szczególny obowiązek zrobić "coś". Oni pytali, politycy albo się wili (to koalicja) albo rąbali prosto z mostu o tchórzostwie Komorowskiego. Dziś slyszę, że "prezydent Bronisław Komorowski spotkał się w środę (nazajutrz po spotkaniu z Hu Jintao) w polskiej ambasadzie w Pekinie z grupą chińskich dysydentów - poinformowała Szefowa biura prasowego Kancelarii Prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek. Jak dodała, prezydent spotkał się "osobami represjonowanymi za swoje przekonania, których działalność została objęta cenzurą". - Było to bardzo wzruszające spotkanie, pełne refleksji, ale i nadziei - zaznaczyła."
Co na to autorytety polskiego dziennikarstwa? Który zeżre swój język?
Tenże sam prezydent poprosił byłego prezydenta Lecha Wałęsę, by ten go reprezentował na pogrzebie Vaclava Havla. "Co to jest - wydziwiali komentatorzy, że polskiego prezydenta nie stać na udział w uroczystości pogrzebowej tak znamienitego polityka, dawnego dysydenta etc." Może przyjechać Sarkozy, a Komorowski nie może? Tchórz go obleciał, gardzi Havlem, a może leń zwyczajny? - sugerowali, nie czekając na wyjaśnienie, które przedstawił, ale po dwóch dniach dopiero, prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta: Komorowski ma zapalenie gardła.
Kto zeżre własny język? Może ten dziennikarz chyba już tysiąclecia, który w piątkowy poranek wydziwiał, że prezydent nie jedzie, a premier też coś nieskory?
"Koniec epoki? Anna Streżyńska usunięta z funkcji szefowej UKE" czytam na stronie głównej
znanego radia informacyjnego. Wielkie zdjęcie Anny Streżyńskiej, a pod nim taki właśnie tytuł. Treść informacji już mniej kategoryczna, choć można doczytać się podtekstu, że to dlatego, iż Streżyńską powołał na to stanowisko rząd PiS. Dopiero w głębi tekstu ukryta jest informacja, że kadencja pani prezes upłynęła już w maju... Czy ktoś za manipulacyjny tytuł zeżre swój język?
To tylko trzy przykłady w ostatnich dniach nowego stylu coraz głupszych komentarzy, wygłaszanych ex cathedra przez przemądrzałych, chichoczących (Tak jest!) dziennikarzy, którym nie chce się sprawdzić, zweryfikować, ani dowiedzieć się u źródła. Szczególnie często zdarza się to w sytuacji, gdy można jakąś łatkę przykleić rządowi. Oskarżając go jednocześnie o nader skuteczny pijar. To chyba nowa norma dziennikarstwa, której ci sami komentatorzy i publicyści pewnie uczą adeptów tego zawodu - niektórzy wykładają wszak na zacnych uczelniach. Ale pewnie nie mówią studentom, że czasem trzeba zjeść swój język...
Piotr Rachtan
Co na to autorytety polskiego dziennikarstwa? Który zeżre swój język?
Tenże sam prezydent poprosił byłego prezydenta Lecha Wałęsę, by ten go reprezentował na pogrzebie Vaclava Havla. "Co to jest - wydziwiali komentatorzy, że polskiego prezydenta nie stać na udział w uroczystości pogrzebowej tak znamienitego polityka, dawnego dysydenta etc." Może przyjechać Sarkozy, a Komorowski nie może? Tchórz go obleciał, gardzi Havlem, a może leń zwyczajny? - sugerowali, nie czekając na wyjaśnienie, które przedstawił, ale po dwóch dniach dopiero, prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta: Komorowski ma zapalenie gardła.
Kto zeżre własny język? Może ten dziennikarz chyba już tysiąclecia, który w piątkowy poranek wydziwiał, że prezydent nie jedzie, a premier też coś nieskory?
"Koniec epoki? Anna Streżyńska usunięta z funkcji szefowej UKE" czytam na stronie głównej
znanego radia informacyjnego. Wielkie zdjęcie Anny Streżyńskiej, a pod nim taki właśnie tytuł. Treść informacji już mniej kategoryczna, choć można doczytać się podtekstu, że to dlatego, iż Streżyńską powołał na to stanowisko rząd PiS. Dopiero w głębi tekstu ukryta jest informacja, że kadencja pani prezes upłynęła już w maju... Czy ktoś za manipulacyjny tytuł zeżre swój język?
To tylko trzy przykłady w ostatnich dniach nowego stylu coraz głupszych komentarzy, wygłaszanych ex cathedra przez przemądrzałych, chichoczących (Tak jest!) dziennikarzy, którym nie chce się sprawdzić, zweryfikować, ani dowiedzieć się u źródła. Szczególnie często zdarza się to w sytuacji, gdy można jakąś łatkę przykleić rządowi. Oskarżając go jednocześnie o nader skuteczny pijar. To chyba nowa norma dziennikarstwa, której ci sami komentatorzy i publicyści pewnie uczą adeptów tego zawodu - niektórzy wykładają wszak na zacnych uczelniach. Ale pewnie nie mówią studentom, że czasem trzeba zjeść swój język...
Piotr Rachtan