24 dni w Peru - część II
| Opisy do galerii zdjęć | 2008-01-04

Prezentujemy drugą część zdjęć z naszej podróży po Peru. Część pierwsza zamieszczona była w poprzednim numerze. Zaczynamy od ostatniego pobytu w Cusco (wracaliśmy do Cusco trzy razy). Najpierw przejazd do Puno przez Płaskowyż Andyjski i Coldiliera Vulcanica. Po drodze zaliczamy przełęcz Viaje na wysokości 4335 m, a później pewną wioskę na wysokości 4990 m, by zjechać do Puno (3850 m). To są w Andach wysokości normalne, co to dla nas, możemy tak zawsze...
Płyniemy łodzią po jeziorze Ticitaca na wysokości 3800 metrów. Jezioro jest jak morze (tylko woda słodka). Ma 1800 kilometrów kwadratowych. Zwiedzamy na nim pływające wyspy Uros (wyspy z trzciny pływające niczym tratwy). Dalej przejazd do Arequipy zwanej Białym Miastem pod trzem czynnymi wulkanami. Tu godny jest uwagi cudowny Monastyr Św. Katarzyny (Santa Catalina). Mieszkamy w hotelu obsługiwanym prze dwie Indianki mówiące tylko w kechua, z którymi ni kakim sposobem nie można się dogadać. Stąd robimy wypad do kanionu Colca (głębokiego na 4330 metrów). Po drodze, a jakże, przełęcz 4910 m, stada dzikich lam, alpak i wigoni. Nad kanionem Colca latają kondory. Mają te ptaszyska ponad 3,5 metra rozpiętości skrzydeł.
Wracamy do Arequipy i następnego dnia jedziemy do Nasca. Tu wykonujemy przelot samolotem Cesna nad słynnymi liniami Nasca, wyżłobionymi na pustyni rysunkami, za pomocą których ludzie kultury Nasca błagali bogów o deszcz. Lot chwilami nieco akrobatyczny, słabsi nerwowo niech sobie oszczędzą.
Z Nasca przejazd od Paracas nad Pacyfikiem. Płyniemy znowu łodzią na wyspy Balestas, by pooglądać lwy morskie, pingwiny Humbolta, pelikany i inne ptice. A zaczynaliśmy od Amazonii (ary, anakondy, tapiry, tukany...). Niezłą rozpiętość klimatyczną ma ten kraj.
Wracamy po raz trzeci do Limy i jedziemy dalej do Huaraz, andyjskiego Zakopanego (a może Chamonix) między Coldiliera Blanca a Coldiliera Negra. Z Huaraz wypad w rejon Huascaran (najwyższy szczyt Peru - 6768 m) i niewiele mniejszego Nevado Hondoy. Odwiedzamy miasteczko Yungay, gdzie w 1970 roku, jedna lawina z Huascaran, wywołana trzęsieniem ziemi, zabiła 18 tysięcy osób. W Huaraz zginęło wówczas 60 tysięcy, a 80 procent budynków legło w gruzach. Odwiedzamy szmaragdowe jezioro Languanaco (3850 m) wciśnięte między masywy Huascaran i Nevado Hondoy.
Kolejnego dnia wypad w Coldiliera Negra (iście tatrzańskie widoki, tylko góry ponad 5 tysięcy). Jezioro Cuerococha (4069 m) i tunel na wysokości 4516 m (co to dla nas?). Na sam koniec wieś Chavin de Huantar i jedne z najstarszych zabytków Peru - ruiny kultury Chavin.
No i wreszcie powrót - maleńki samolocik do Limy startujący wzdłuż ściany Huascaran wznoszącej się ponad 3,5 kilometra nad dno doliny.
Jeszcze tylko 12,5 godziny lotu do Amsterdamu, 6 godzin na tranzycie i 2 godziny do Warszawy.
I to by było na tyle... tym razem.
Zdjęcia, które prezentujemy zrobione został aparatem cyfrowym (wybrane z pośród ponad 2 tysięcy). Na wywołanie ciągle czekają 73 filmy z Pentaxa i jak się nie zgłosi jakiś sponsor, to mogą poczekać.
Agnieszka Glinkowska i Krzysztof Łoziński